środa, 29 kwietnia 2020

09. Niczym Wenus


Słowem wstępu

Jednopartówka napisana pod wpływem impulsu trochę o tym, co zaobserwowałam od dłuższego czasu, co nadal mnie szokuje. Jak przeczytasz, będziesz wiedzieć o czym mowa. To zupełnie fikcyjna historia, mój wytwór - od razu mówię, jednak z lekkim przesłaniem (?) Może ktoś wybrnie o co mi chodziło. Błędy jak zwykle pewnie są, tak więc jestem świadoma. Mam plany na pewne opowiadanie, ale nie wiem, czy będę w stanie napisać jakąś długą historię. Spróbuję coś jednak napisać i być może, że wrzucę to niebawem tutaj. Tymczasem trzymajcie się zdrowo i do napisania. Lecę do moich roślin. Właśnie zbieram się, by napisać co nieco o fajnych roślinkach doniczkowych, co jest moim jednym z hobby. Poniżej utwór, którego słuchałam, gdy pisałam. :> Ach, i zapraszam do obserwacji bloga, jeśli komuś się on podoba. Będzie mi niezmiernie miło. Pozdrawiam wszystkich komentujących, którzy zaglądają i mi kibicują. To naprawdę miłe :3

Niczym Wenus

podkład muzyczny - The Neighbourhood - How

***
            Około godziny drugiej w nocy  zawsze we wszystkich klubach i pubach było niesamowicie gwarno. Wtedy to właśnie szalony czas imprez przechodził szczyt, kiedy to ludzie świetnie się bawili po wypiciu kilku, a nawet kilkunastu drinków. Tak też było w przypadku Jennifer, która wbiła się w totalny wir szaleństwa. Bez opamiętania piła hektolitry piwa wymieszanego z kolorowymi napojami wyskokowymi, od których nieco szumiało jej w głowie. Nie tylko alkohol umilał każdy weekendowy wieczór, ale również i różnego rodzaju środki odurzające. Począwszy od palenia skrętów, a skończywszy na wciąganiu „białego proszku”, po którym wszystko wydawało się barwniejsze i jakby doskonalsze.
            Zazwyczaj Jennifer świetnie się bawiła i nic nie było w stanie jej popsuć szalonego wypadu z przyjaciółkami, jednak tym razem jej ciało zaczynało odmawiać posłuszeństwa.
But need to get out of it to get to reality and enjoy it wholeheartedly            Podczas wykonywania piruetów na parkiecie pośród grupy tańczących wokół niej osób, zakręciło się jej w głowie. Upadła na podłogę i syknęła, gdy potknęła się o własne nogi. Z trudem podniosła się na łokciach. Rudowłosa dziewczyna pochyliła się nad nią i pociągnęła ją za ramię.
            – Wstawaj, Jenna! – bąknęła ruda, szarpiąc ją. Miała popuchnięte oczy, rozmazany makijaż, a włosy zmierzwione. Lewe ramiączko od kusej sukienki opadło, odsłaniając lekko pierś.
            – Zostaw m-mnie! – burknęła Jennifer, podnosząc się ociężale. Oparła się o pobliski stolik i chwyciła za głowę. W głowie zakręciło się jej, po czym jej uszy wypełniło niemiłosierne piszczenie. Skrzywiła się i potrząsnęła głową, co jeszcze bardziej spotęgowało pisk. Pozostali klubowicze wciąż świetnie się bawili, w ogóle nie zważając na dziewczynę, która z ledwością utrzymywała się na nogach.
            Nagle pisk ustąpił i Jenna mogła się spokojnie rozejrzeć. Świat lekko wirował wokół niej, ale przynajmniej była w stanie dostrzec wyjście. Musiała stamtąd wyjść. Poczuła potrzebę izolacji od całego otoczenia, a na dodatek czuła się fatalnie. Nagły, przeszywający ból głowy rozsadzał ją od wewnątrz, krew pulsowała w skroniach. Oddech przyspieszył i przez jej ciało przeszedł dreszcz. Nie zważając na swoje towarzyszki, które fantastycznie bawiły się w gronie nowopoznanych mężczyzn, podpierając się o krzesła i stoliki, skierowała się do wyjścia. Mijała pijanych, krzykliwych mężczyzn i kobiety w krótkich spódniczkach, które prężyły się do facetów.
            Jennifer przyspieszyła kroku, jak tylko zdołała i z trudem opuściła lokal, znajdując się obok hałaśliwej ulicy. Zakręciło jej się w głowie. Musiała na moment odsapnąć pod ścianą. Nabrała kilka głębszych wdechów, po czym zwymiotowała tuż obok stojącego kosza na śmieci.
            – Ohyda! – krzyknął ktoś z niewielkiej grupki osób, palących w pobliżu papierosy.          Jennifer odgarnęła włosy, przetarła usta i zrobiła kilka kroków naprzód, by oddalić się z tamtego miejsca. Nie zważała na to, że wybrała się na samotny spacer, zupełnie sama, bez swojej torebki, gdzie mieścił się jej telefon, portfel, a także dokumenty. Była pijana, zdezorientowana i oszołomiona.
London Night Photography, an Interview with Edo Zollo            Skręciła w pierwszą uliczkę, nie zwracając uwagę na samochody. O mało włos, a doszłoby do wypadku, gdy udawała się na drugą stronę ruchliwej drogi. W końcu znalazła się na wąskiej uliczce, która była niezwykle spokojna. Z klubu wciąż można było usłyszeć głośną muzykę, niosącą się daleko.
            Jennifer powoli szła przed siebie, co było wyzwaniem w butach na obcasie i na dodatek po upojeniu alkoholowym. Przeszedł ją ponowny dreszcz, kiedy wiatr chłosnął ją w twarz. Nagle usłyszała kroki. Pokiwała do siebie głową, myśląc że ma omamy. Stukot butów o chodnik wydawał się jakby głośniejszy. Dziewczyna zatrzymała się na moment, podtrzymując się o lampion. Odwróciła się, by się rozejrzeć, ale nie dostrzegła nikogo w panującym na ulicy półmroku. Tylko jakiś kot błąkał się po drugiej stronie, ale zaraz zniknął w ciemnościach.
            Zacisnęła oczy i przetarła je grzbietem dłoni, uświadamiając sobie, że wszystkie swoje rzeczy zostawiła w klubie. Ruszyła dalej, mając nadzieję na złapanie taksówki lub kogoś znajomego, kto mógłby podrzucić ją do mieszkania. Była wyczerpana, głodna i nie czuła się najlepiej. Po kilku minutach ponownie usłyszała stukanie. Kiedy jednak próbowała po raz kolejny spojrzeć za siebie, coś pociągnęło ją w głąb ciemności. Coś, co miało lodowaty i jakże silny zacisk. Ona nie była w stanie się bronić. Serce zaczęło jej mocniej bić. Zadrżała. Kolejny dreszcz, wzmożona praca serce, które łomotało, jakby zamierzało wyskoczyć z klatki piersiowej.
            Starała się wyrwać, jednak bezskutecznie, a każda kolejna próba osłabiała ją jeszcze bardziej. Świat zawirował, a ona tańczyła – tańczyła bez końca, słysząc wciąż muzykę w jej uszach. Muzyka po chwili ucichła. Ciało oblał pot, a ona leżała niczym Wenus w morskiej pianie, która wypływała z jej ust.

4 komentarze:

  1. Mam tylko jedno słowo: CUDO! <3 ahhh, na prawdę to było zajebiste! Przeczytałam dosłownie na jednym tchu a zakończenie wbiło w fotel! Na prawdę bomba! Czytając czuło się taką mroczną, magiczną aurę. Noe umiem chyba tego odpowiednio określić, ale to jak opisałaś imprezę, stan bohaterki i to co stało się z nią na koniec dało taki cudowny efekt! Czytając czuło się ten trans, w którym Jenna się znajdowała.
    Jestem serio pod wielkim wrażeniem :D z niecierpliwością czekam na kolejne Twoje dzieła :) a jak byś miała ochotę to zapraszam na mojego bloga :)

    Pozdrawiam bardzo serdecznie i życzę dużo weny :)Masz na prawdę wielki talent <3

    Lady Stardust

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie spodziewałam się tak pozytywnego odbioru, naprawdę :3
      Chętnie wpadnę do Ciebie również w wolnej chwili.
      Dzięki i pozdrawiam!

      Usuń
  2. Jakoś tak czułam, że coś dodałaś ;)
    Ten One Shot intryguje i mam dwie teorie:
    1. Jennifer pod wpływem narkotyków (i tym podobnych) wyobraziła sobie, że jest na imprezie.
    2. Wydawało jej się, że ktoś ją obezwładnił.
    3. Ktoś naprawdę to zrobił i co gorsza - dopuścił się okropnego czynu, o którym myślę, jednak o nim nie napiszę.
    A morał byłby taki, że nie warto brać odurzających substancji i to w takich ilościach. Również wyobraźnia może czasami być zgubna, bo skupiamy się na czymś, co nie istnieje. Daj znać, czy z czymś trafiłam :)

    Pozdrawiam!

    Do zaczytania,

    Britstone

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm, powiem Ci, że z jedną trafiłaś :P Przynajmniej w mojej wizji, jak ja to widziałam. Nie będę mówić, która, bo o to tutaj chodzi też, by każdy wyciągnął swoje wnioski i przemyślenia. :)
      Morał idealnie ujęłaś, brawoo <3

      Pozdrowionka :>

      Usuń