Przepraszam najmocniej za moją nieobecność, ale miałam problem z moim laptopem i na dodatek jeszcze z Internetem. Istna katastrofa, a z telefonu ciężko mi dodawać posty, edytować je i w ogóle publikowanie z komórki jest nie dla mnie. Trochę minęło od ostatniego postu, ale przygotowałam na dzisiaj jeden part opowiadania, które kiedyś chciałam napisać nie jako jednopartówkę, a właśnie jako dłuższy tekst z podziałem na rozdziały. Ciekawe, czy Ci się spodoba.
Jakaś muzyka do tego, ach tak... Zaraz coś się znajdzie. {klik} Coś na rozluźnienie, na odmóżdżenie. Dla mnie przynajmniej podziałało. Koniecznie daj znać, co myślisz o tym rozdziale.
Opowiadanie chciałam nazwać Imperium Śmierci.
PS: oczywiście po wklejeniu z worda rozjechały się akapity, za co przepraszam.
***
Imperium Śmierci I: Urwany Film
Śmierć od zawsze interesowała
ludzkość, jako niezbadaną, najbardziej tajemniczą sytuację w naszym życiu.
Niektórzy ludzie opisują śmierć jako przejście do całkiem innego odległego
świata, różniącego się od rzeczywistości, realności, tego co znamy. Jedni
twierdzą, że jest to coś lepszego niż dotychczas, przygotowanego specjalnie dla
nas. Inni zaś uważają, iż to drugi świat, w którym wszystko jest lepsze i
wspanialsze, wyjęte wprost z naszych snów i marzeń. Śmierć przychodzi szybko i
czasem niespodziewanie. Możemy być jej świadkami lub ona sama może nas dotknąć.
Jest to ostateczny cel naszego życia, koniec ziemskiej przygody. Nie jesteśmy w
stanie tego przewidzieć, chociaż część z nas szykuje się na to lub sama
decyduje o własnym losie. Nie zdołamy od niej uciec, nie zdołamy się przed nią
ukryć. Śmierć dopadnie każdego, nieważne gdzie będzie się znajdował, co będzie
robił, kim będzie. To stan, który jest nieznany nikomu, prócz mnie...
***
Obudziłem się w mieszkaniu Jareda.
Leżałem na podłodze przykryty jakimś brudnym, zniszczonym kocem, który cuchnął
piwem połączonym z nutą dymu. Paliło mnie w gardle, a moje wargi spierzchły.
Poczułem pieczenie na ustach. Skrzywiłem się i syknąłem głośno.
Rozejrzałem się wokoło, przecierając
oczy. Jared spał obok mnie zupełnie nagi, okryty skrawkiem szarej koszulki. Wokół
niego stały puste butelki po piwie, a gdzieniegdzie kawałki szkła, puste paczki
po papierosach, jak i ubrania.
Jared był moim najlepszym kumplem.
Znałem go od dziecka i to właśnie on sprowadzał mnie na złą drogę. Próbowałem
się temu sprzeciwiać ze względu na moich rodziców, którzy mieli mnie za
wzorowego syna, ale nigdy nie żałowałem tych dni, w których imprezowaliśmy bez
ograniczenia, piliśmy, paliliśmy i sam Bóg wiedział co jeszcze robiliśmy.
![:D - [gif] - This is literally the result of Jensen falling asleep on set and the director saying “just roll just roll” and Jared going “Jensen! Jensen wake up man! We gotta a scene! Dammit Jay! Wake up”](https://i.pinimg.com/originals/a2/69/1c/a2691c8a1f5e8ca00901c582252e3e32.gif)
W sumie to cieszyłem się, że rodzice
mi ufali. Często dostawałem od ojca pieniądze bez okazji, które następnie
przeznaczałem na papierosy, czy alkohol. Na studiach dawałem sobie radę ze
wszystkim, a moja przyjaźń z Jared’em pomagała mi tam także.
Nieusprawiedliwione godziny stawały się usprawiedliwione, a niezdane egzaminy zazwyczaj
okazywały się „pomyłką” nauczycieli. Żyłem kompletnie beztrosko. Nie mogłem
sobie wyobrazić lepszego życia. Okres studiów mógł trwać dla mnie w
nieskończoność, a ja nie miałem nic przeciwko, by być wiecznym studentem.
***
W kącie siedziała jakaś dziewczyna.
Nie rozpoznałem jej twarzy, bo była cała wymalowana szminką, a jej włosy
opadały na oczy. Prawdopodobnie spała. Stwierdziłem tak, ponieważ majaczyła coś
pod nosem i poruszała dziwnie ręką. Pomyślałem sobie, że mogła to być siostra
Dylana Thomasa, Ashley, ale tamta laska wyglądała nieco starzej.
Dostrzegłem także chłopaka, który był w samych slipkach
ze zmierzwionymi, posklejanymi włosami. Spoczywał na stole i wydawałoby się, że
umarł, gdyż nie wykazywał żadnych funkcji życiowych. Nie przejąłem się nim za
bardzo. Uznałem, że po prostu zasnął i niedługo się obudzi, jak to zawsze bywało.
Cała podłoga była kolorowa i lepka od
różnych napoi, które były porozlewane po całym pomieszczeniu. Przetarłem lekko
oczy i zobaczyłem, że jestem w samych spodniach, które nie prezentowały się
wspaniale. Duża czerwona plama widniała na jednej nogawce. Przydałoby się
również porządne prasowanie.
Poczochrałem włosy, które wydawały
mi się obce. Były sztywne i jak twierdziłem sterczały mi we wszystkie możliwe
strony. Podniosłem swoje obolałe ciało i z trudem wstałem. Boso, ostrożnie
próbowałem omijać przeszkody, które napotykałem dosłownie wszędzie. Począwszy
od szkieł i petów, a skończywszy na jakichś stanikach, czy rozsypanej ziemi z
donic kwiatowych.
Tak więc szedłem w stronę łazienki,
gdzie mógłbym się odświeżyć, a później wyrwać się z tego paskudnego miejsca.
Pociągnąłem za klamkę i zobaczyłem
coś, a raczej kogoś kto najwidoczniej spał w kabinie prysznicowej. Nie
wiedziałem, czy to była dziewczyna, ale ta osoba miała nieco dłuższe włosy,
umazaną ciemną twarz. Była skulona jak kokon. W ręku ściskała jakąś flaszkę. Pokręciłem z zniesmaczeniem głową i
zakląłem pod nosem. Zwróciłem się w stronę umywalki, skąd wyjąłem resztki po
papierosach i odkręciłem kurek. Usłyszałem delikatny, kojący dźwięk strumienia
wody. Spojrzałem w lustro, na którym widniały jakieś wyrazy napisane flamastrem
albo i szminką, ale pismo było tak nieczytelne, że nie byłem w stanie go odczytać.
Przemyłem zmęczoną twarz i już nawet nie szukałem ręcznika, bo bałem się, co
zobaczę, gdy go znajdę.
Udałem się z powrotem do głównego
pokoju, którego mój najlepszy kumpel, Jared nazywał salonem. Pokręciłem się po
nim w poszukiwaniu mojej koszulki. Po krótkiej chwili znalazłem ją. Leżała na
małym, drewnianym stoliku. Z daleka wyglądała jak szmata, którą można było
zetrzeć podłogę.
Wziąłem ją do ręki i poczułem dziwny
odór. Była przesiąknięta potem, perfumami i papierosami. Ale mało tego.
Cuchnęła czymś jeszcze, co było okropne. Nie miałem jednak wyjścia. Musiałem ją
założyć. Przecież nie mógłbym paradować wpół nago po ulicy. Włożyłem na siebie koszulkę, krzywiąc się
przy tym. Pozostało mi jeszcze znaleźć tylko moje buty. W krótkim czasie
odnalazłem je. Bałem się, że będą wyglądać gorzej, ale nadawały się jeszcze do
chodzenia. Wsunąłem je na gołe stopy i pomknąłem w stronę mojego kumpla.
Jared leżał wciąż na ziemi i prawie w
ogóle się nie ruszał. Szturchnąłem go palcem w plecy, lecz on tylko wydał z
siebie jakiś pomruk i zaczął mamrotać coś pod nosem. Strzeliłem go więc w
twarz. Wydawało mi się, że zrobiłem to za lekko, ale on zawył niemiłosiernie. Reszta
osób w pomieszczeniu nawet nie drgnęła.
– Au! Co jest do cholery?! –
wrzasnął jak opętany i z trudem otworzył powieki, po czym mętnym wzorkiem
spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami.
– Pobudka, stary. Koniec imprezy –
powiedziałem dość cicho i uśmiechnąłem się krzywo, sztucznie. Byłem nieco na
niego wkurzony po zeszłej nocy.
Jared popatrzył na mnie jak na
idiotę, ale w końcu sam stwierdził, że to on wyszedł na kompletnego dupka.
– Co ty kur… co ty pleciesz, Tony? –
wymamrotał przez zaciśnięte zęby z dziwnym wyrazem twarzy. Twarz miał bladą i
sfatygowaną. Stwierdziłem, że jeszcze nie kontaktował za dobrze, bo wciąż w
ręku trzymał pustą butelkę. Pochyliłem się nad nim, odbierając mu flaszkę po
whisky.
– Jared, chłopie… oprzytomnij. Już
ci mówiłem, że te całe imprezy nie wpływają na nas dobrze. Tym razem
przesadziliśmy. Rozejrzyj się – wycedziłem. Chciałem mu wygarnąć wszystko, ale
wiedziałem, że to nie był odpowiedni moment.
W głowie kotłowało mi się od
urwanych obrazów minionej nocy, a w skroniach pulsowała mi krew. Poczułem silny
ból w płacie czołowym, który za nic w świecie nie chciał zniknąć.
– Daj spokój, przecież świetnie się
bawiliśmy. – Uśmiechnął się i strzelił mi sójkę w bok. Westchnąłem tylko głośno
i odłożyłem butelkę na bok, kręcąc głową.
Żebym
tylko pamiętał tę świetną zabawę, pomyślałem w duchu.
– Ale ja nawet nie pamiętam, co robiłem!
Mam tego dość, wychodzę – obwieściłem, wstałem i udałem się w stronę wyjścia
bez wahania.
– Tylko nie mów, że ci się nie
podobało, stary! – rzucił Jared, a jego głos rozniósł się po całym mieszkaniu.
Otworzyłem główne drzwi, prowadzące na klatkę schodową, w których zamek był
uszkodzony i trzasnąłem nimi jak najmocniej, zostawiając przyjaciela i resztę w
tej nędznej dziurze. Nawet nie miałem pojęcia do kogo ta nora należała.
***
Wyszedłem na obskurną, ciemną ulicę.
Nawet słońce nie zaglądało w tę okolicę. Na szczęście wiedziałem, gdzie się
znajdowałem.
Skierowałem swoje kroki w stronę
małego kiosku, w którym całymi dniami siedziała starsza pani, w wolnych
chwilach czytając gazety. Kiedy podszedłem do niej, spojrzała na mnie dziwnie,
ale nie dając po sobie poznać mojego zakłopotania, wymieniłem z nią kilka
miłych słów i za monety znalezione w kieszeni spodni, (a nie było ich za wiele)
kupiłem czystą wodę w butelce. Usiadłem na ławce.
Dzień
jak co dzień, pomyślałem upijając kilka łyków wody.
Powlokłem się do mieszkania, które
wynajmowaliśmy z Jared’em. Kiedy szedłem, jakaś dziewczyna uśmiechała się do
mnie. Była to wysoka i długonoga blondynka o dużych jasnych oczach. Nie miałem
ochoty nawet z nią rozmawiać, więc nie wykazywałem zainteresowania. Normalnie zagadałbym
do dziewczyny, ale nie tym razem.
Byłem zmęczony, niewyspany i
pragnąłem tylko dość do domu, by odpocząć. Chciałem w końcu zakończyć to całe
imprezowanie i nieco zwolnić. Miałem dość urwanych filmów i skacowanych
poranków.
Tułałem się szarymi uliczkami Darkenville
i powoli zbliżałem się do celu, którym było przytulne mieszkanko urządzone w
skandynawskim, prostym stylu według koncepcji matki Jareda. Wcześniej jednak
zahaczyłem o jakiś sklep i kupiłem najtańsze papierosy, gdyż tylko na takie
było mnie w tamtej chwili stać.
Wypaliłem po drodze dwa, bo nie
mogłem więcej. Brakowało mi nikotyny, ale tego cholernego gówna nie dało się
palić. Zakasłałem głośno, czując ogień w gardle.
W końcu doszedłem do mieszkania.
Wszedłem schodami na górę i począłem szukać kluczy. Na szczęście udało mi się
je znaleźć w tylnej kieszeni moich poniszczonych spodni. Udałem się do środka, zamknąłem drzwi,
zdjąłem buty i rzuciłem się na łóżko. Nie pospałem długo, gdyż obudził mnie
dziwny telefon.
A już się zastanawiałam gdzie zniknęłaś. Dobrze, że powróciłaś :D i to jeszcze z takim świetnym postem.
OdpowiedzUsuńWstęp był super, bardzo filmowy. Tak mi się skojarzył z jakimś fajnym klimarycznym dreszczowcem, w którym lektor czyta na początku tekst z jakiejś książki albo coś w tym stylu.
Dalej trafiłaś sto procent w mój gust :D poranek po ostrej imprezie - czad! Uwielbiam czytać takie opisy :)
Główny bohater wydaje się bardzo ciekawy. Zainteresował mnie.
Bardzo się cieszę perspektywą przeczytania czegoś dłuższego Twego autorstwa :D zapowiada się mega, czekam na więcej no i życzę masy weny :D
A no i podkład muzyczny jak zawsze miodzio <3
Pozdrawiam cieplutko :)
Lady Stardust
Dzięki wielkie za tak ciepłe słowa! :3
UsuńZamierzam bywać tutaj częściej, tak o ile znajdę więcej czasu, ale zaglądam na pewno.
W końcu muszę i do Ciebie zajrzeć, bo aż mi głupio!
Pozdrawiam :>
Proszę bardzo :D
UsuńSuper jak będziesz publikować częściej, bo świetnie czyta się to co piszesz, ale wiadomo, nie zawsze jest czas na wszystko. W każdym razie ja zawsze chętnie przeczytam każdy Twój post :D A no i jak do mnie wpadniesz to będzie mi bardzo miło :3
Pozdrowionka <3