niedziela, 7 listopada 2021

35. Rendez Vous - one shot

Cześć. Ja już po rehabilitacji, więc mam czas, by zająć się pisaniem. Ostatnio dużo myślałam właśnie nad stworzeniem nowej historii. Mam w głowie ogrom szalejących koncepcji na świeżą opowiastkę, a obecnie mnóstwo wolnego czasu, więc rozmyślam o nowym opowiadaniu. Zastanawiam się, czy iść w kryminał, czy może wrócić do tworzenia w moim ulubionym gatunku, jakim jest fantastyka. Co chcielibyście poczytać? Jestem otwarta na pomysły i kreacje. Wciąż możecie mnie wyzwać do napisania czegoś. Więcej info na ten temat w zakładce po lewej stronie. Wiem, że czeka tam na mnie już coś (swoją drogą od kwietnia, od mojej nieobecności), ale temat jest dla mnie tak zaskakujący, że jakoś nie mogę się zebrać do pisania. :D Wybacz Britstone, ale będziesz musiała dłużej poczekać na tekst :P Mam niezły orzech do zgryzienia z Twoim hasłem, heh.

Na Magicznym Zbiorze niebawem konkurs literacki, na który już dzisiaj Was zapraszam. Uważam, że to fajna odskocznia i forma zabawy. Można sprawdzić się w rywalizacji i spróbować swoich sił. Wkrótce więcej szczegółów na ten temat.

Przejdźmy jednak do sedna i tego, o czym właściwie jest mój post. Przedstawiam kolejny one shot, który napisałam jakiś czas temu, ale dopiero teraz chcę się z Wami nim podzielić. Zapraszam do lektury. Coś lekkiego, obyczajowego, coś innego i myślę, że z humorem. :) Aj, teraz widzę, że poprzestawiało mi akapity :< Nie umiem tego naprawić, ech.

~ Rendez Vous ~

          Za każdym razem kiedy szłam na jakąkolwiek randkę miałam ogromną tremę, która jednak z czasem mijała. W końcu nie byłam na kilku takich spotkaniach, ale na kilkudziesięciu. 

      Tym razem totalnie rozluźniona i nieco znudzona mknęłam przed siebie, by nie wyjść na spóźnialską. Zresztą unikałam spóźnień, ale w butach na piętnastu centymetrach nie było to takie proste. Zwykle spotykałam się z zupełnie nieznajomymi facetami, ale moja ciotka Kate znów nalegała, bym zapoznała się z jednym z jej potencjalnych kandydatów. Zazwyczaj byli to okropni faceci, którzy niemalże ślinili się na mój widok lub byli natrętni, czy też okropnie napaleni. W końcu nie należałam do brzydkich kobiet, aczkolwiek moim skromnym zdaniem – do przeciętnych. 

            Kate była zauroczona każdym z facetów, których zaproponowała. Najwidoczniej ja okazałam się być kompletnie wybredna w wyborze odpowiedniego dla siebie mężczyzny. Bynajmniej, nie mogłam odmówić ciotce, więc zgodziłam się na spotkanie z kolejnym typem z jej listy. 

            Wprawdzie miałam już dość głupich flirtów, bo nie miałam już szesnastu lat, by interesowały mnie dziecinne gierki, randki w ciemno, czy umawianie się przez portale randkowe czy agencje matrymonialne. Chciałam z tym skończyć i powiedziałam sobie, iż spotkanie z Mitchelem będzie ostatnim. Najwidoczniej nie była mi pisana wielka miłość, bo do cholery ile można na nią czekać? 

            I nagle przychodzi taki moment, gdy uświadamiasz sobie, że to już koniec. Nic nie ma sensu. Dalej tkwisz w odosobnieniu, które okropnie cię przytłacza. Pogodziłam się z tym, iż do końca życia miałam być skazana na samotność i dziewięćdziesiąt dziewięć kotów, plus jeden w głowie. Bycie starą panną z mnóstwem sierściuchów oraz roślin było mi pisane. 

            Jednak ojciec wciąż powtarzał: powinnaś sobie w końcu kogoś znaleźć i założyć rodzinę. Posłuchałam jego rady. Wiedziałam, że tak naprawdę miał rację. Nie chciałam być sama. Zawsze marzyłam o facecie, z którym mogłabym spędzić resztę swojego marnego życia, spłodzimy gromadkę pięknych dzieciaczków i kupimy cudowny dom z ogromną działką, gdzie nasze pociechy będą biegać po ogrodzie za biszkoptowym labradorem.  Ech, te moje utopijne plany… Kompletna ze mnie marzycielka i przede wszystkim… naiwna idiotka.

            Niemniej jednak każda kolejna randka była dla mnie koszmarem, przez co uznałam facetów za najgorsze stworzenia, stąpające po tej jakże pięknej planecie. Miałam już wszystkiego po dziurki w nosie. Pogodziłam się z myślą, że byłam skazana na samotność i bycie sama jak palec. Powoli zaczynała się do tego przyzwyczajać i postanowiłam, że ta randka będzie ostatnią.

***

           Mitchel z daleka wydawał się być porządnym gościem. Przynajmniej, gdy na niego spojrzałam po raz pierwszy, nie zamierzałam uciekać, a już zdarzyło mi się wywinąć różne numery w ciągu mojego maratonu randek. Pamiętam, gdy raz przywaliłam w drzwi, kiedy jeden gość tak mnie wystraszył, że musiałam momentalnie obrać przeciwny kierunek. Wylądowałam z wielkim limem pod okiem i nie wychodziłam z domu przez kilka dni. Ratował mnie jedynie mrożony groszek i zapas lodów w zamrażalce. 

            Mężczyzna siedział przy stoliku z jakimiś okropnymi kwiatkami, które zdążyły nieco zwiędnąć. Być może od tego, w jaki sposób je trzymał i co chwilę nimi potrząsał. Miałam nadzieję, że nie miał spoconych dłoni, gdyż nie znosiłam tego u ludzi, zwłaszcza u facetów. 

            Rozglądał się badawczo i nerwowo poprawiał krawat, jakby martwił się, że za chwilę się udusi. Nie był w moim typie, ale pocieszałam się faktem, iż mogłam trafić o wiele gorzej, jak w przypadku sześćdziesięcioletniego staruszka ze sztuczną szczęką, który miał być dwumetrowym przystojniakiem z wyrzeźbionym sześciopakiem. Tak, byłam naiwna, że poruszył mnie ten tekst na tyle, by dać się skusić i nabrałam się na te głupie fotki przypadkowego modela z reklamy. Wspominałam już, że przerabiałam także randki przez Internet? Jeżeli nie, to właśnie byłam tak zdesperowana, iż założyłam konta na wszelkich możliwych portalach randkowych. Niestety faceci stamtąd byli kompletnymi zboczeńcami, napaleńcami lub równie nieszczęśliwi, a zarazem beznadziejni.

            Podeszłam nieco bliżej okna, gdyż wciąż stałam przed wejściem restauracji i zastanawiałam się, czy wejść, czy wystawić do wiatru kandydata Kate. 

Miałam dobre serce i nie chciałam zrobić przykrości ciotce, ani kolesiowi z tanim bukietem i zaczesanymi na bok włosami, który pewnie pocił się ze zdenerwowania. 

W zasadzie i tak nie miałam niczego lepszego do roboty, pomyślałam i wywróciłam oczami.

Zacisnęłam wargi, upewniłam się, że wyglądam dość dobrze, po czym weszłam do środka. Rozejrzałam się, udając kobietę szukającą swego wieczornego partnera. Moje buty były tak cholernie niewygodne, że przez chwilę zaciskałam wargi. Pożałowałam wyboru tego obuwia i obiecałam sobie, że spalę je zaraz po powrocie do domu. Co z tego, że kosztowały jakieś dwieście dolarów?  

W końcu spotkałam się wzrokiem z Mitchelem, który zerknął na mnie bez zainteresowania i wstał z krzesła, a następnie udał się w moim kierunku. Może zauważył, że szpilki uwierały mnie w stopy? A może sukienka, którą wybrałam nie była zbyt ponętna? Mimo to ciotka opisała mój wygląd bardzo dokładnie, gdyż od razu mnie rozpoznał i nie zastanawiał się, czy to ja byłam jego panią wieczoru. 

Zbliżył się do mnie i o mały włos, a potknąłby się o własne nogi. 

Co za niezdara, pomyślałam. 

On chwycił za kwiaty, jednak zdał sobie sprawę, że nie wyglądały dobrze, aczkolwiek wręczył mi je z lekkim wahaniem.

– Widocznie długo musiałeś na mnie czekać, skoro kwiaty już zwiędły – powiedziałam i uśmiechnęłam się szelmowsko. 

Po przez odbycie tylu randek moja pewność siebie wzrosła do maksimum, natomiast Mitchel wydawał się być bardzo nieśmiałym typem. Zlustrował mnie wzrokiem i niemalże wytargał mi kwiaty z rąk. Zdziwiłam się nieco, ale starałam się nie zwracać na to uwagi.

– P-przepraszam za to. Nie bardzo wiem, co lubią kobiety – odparł zawstydzony. Zmarszczyłam nieco brwi i spojrzałam na niego. Dopiero wtedy dostrzegłam sporą ilość żelu na włosach, co wyglądało naprawdę strasznie oraz blizny po trądziku. – To znaczy… nie znam się na kwiatach – dodał szybko. Jego głos drżał, a ręce trzęsły się jak u alkoholika podczas delirki.

– Co masz na myśli, mówiąc że nie wiesz, co lubią kobiety? – Uśmiechnęłam się krzywo. – Chyba nikt nie lubi zwiędniętych goździków – mruknęłam i zamyśliłam się, ale starałam się być miła.

– No tak... z facetami jest zupełnie prościej – odparł i nerwowo zaśmiał się dosyć głośno. Wtedy to zorientowałam się, co powiedział Mitchel. Zauważyłam też łososiowy krawat, który był niedbale związany wokół jego szyi.

– Spotykałeś się już wcześniej z kobietami, czy naprawdę nie masz doświadczenia? – dodałam bez zastanowienia. Mężczyzna popatrzył na mnie zbity z tropu i wykrzywił usta. Jego oczy wpatrywały się we mnie tępym wzrokiem.

– Jennifer, wiesz... Kiedy twoja ciotka powiedziała…

– O mój Boże... Czy ty jesteś? Mitchel Crowmell? Nie, nie, nie... – wyszeptałam i chwyciłam się za głowę, po czym usiadłam na krześle, podpierając głowę. Dopiero wtedy zorientowałam się kim był kandydat ciotki. Mitchel Crowmell, o którym krążyły plotki, że… lubi chłopców. Pamiętałam go z podstawówki. Wtedy to już dziwnie się zachowywał i zamiast podglądać dziewczyny na wuefie, on wolał gapić się na chłopców pod prysznicem. 

Dreszcze przeszły całe moje ciało, gdy sobie przypomniałam tamte chwile. 

– Dlaczego zgodziłeś się pójść ze mną na randkę? – wycedziłam bez namysłu.

– Kate mówiła, że jesteś załamana i wciąż spotykasz się z niewłaściwymi facetami, a ja obiecałem jej pomoc. No wiesz… A zresztą no wiesz… Wszyscy o mnie ciągle gadają! Nawet, gdy wyjechałem i wróciłem, to nie zapomnieli. Proszę, pogadajmy, zamówimy coś do jedzenia… – Uniósł nieco głos, ale zaraz po tym ściszył ton i chwycił mnie za rękę. 

– Ja załamana?! – spytałam z ironią, powstrzymując się od krzyku, by nie stworzyć przedstawienia na całą restaurację. Już i tak ludzie spoglądali na nas dziwnie. – Powiadasz, że plotkują o tobie? Hmm… ciekawe na jaki temat. I teraz niby ja mam zjeść z tobą kolację, żeby wszyscy uwierzyli, że jednak NIE jesteś gejem? 

– Jennifer… Naprawdę cię przepraszam. Chciałem pomóc, ale to i tak byłby jednorazowy wieczór. Nie wyobrażaj sobie za wiele. Mój chłopak jest bardzo zazdrosny… – zakomunikował i usiadł na krześle naprzeciwko mnie.

– Twój chłopak? Na dodatek jesteś w związku! Fantastycznie... 

Oburzyłam się, z trudem opanowując nerwy. Mitchel był bardzo spokojny i jakby bał się mnie, po tym co powiedziałam. Spoglądając na niego uświadomiłam sobie, że faktycznie przypominał geja. Krawat był nieco za krótki, do tego ten kolor, spodnie obcisłe, a twarz muśnięta jakimś pudrem, który dostrzegłam dopiero z bliższej odległości. Czy to była szminka? Nie, nieważne. Nie chciałam tego wiedzieć.

– Nie denerwuj się. Przecież możemy posiedzieć tutaj jako przyjaciele i spędzić miło czas. Ale uprzedzam, że naprawdę nie jestem zainteresowany. Chodzi mi tylko o moją matkę… Nienawidzi Alexa. Zresztą wiesz jaką ma obsesję na punkcie kościoła i religii – rzekł. 

Nic dziwnego. 

Na dodatek palant, pomyślałam. Klęłam w myślach, że przekroczyłam próg restauracji i dałam się tak zwieść. 

– Ona nie akceptuje mojego… chłopaka. A ludzie gadają… Mam już tego dość. 

– Och, doprawdy? – spytałam z widoczną nutą ironii w głosie i wstałam z krzesła.

– Jennifer, proszę, zostań… – przemówił tym swoim drżącym głosem. – Wprawdzie nie mogę zaoferować ci więcej niż przyjaźń, ale… – powiedział i urwał swoją wypowiedź, gdy poczuł mój palący wzrok. Nie zamierzałam odpowiadać w żaden sposób. Udałam się w stronę wyjścia. Zatrzymałam się tuż przed drzwiami, obróciłam się na pięcie, zmrużyłam oczy i powiedziałam:

– Och, łaskawcu… Możesz zaoferować mi jedynie przyjaźń – rzuciłam z wyolbrzymioną ironią w głosie. – Następnym razem radzę kupić świeże kwiaty. Ach, nie! Nie będzie następnego razu. No, ale twój chłopak też nie byłby zadowolony na widok zwiędniętych goździków... – dodałam, po czym trzasnęłam drzwiami, opuszczając lokal.

Zaraz po wyjściu z restauracji zaczęłam przeszukiwać torebkę w celu znalezienia telefonu. 

Do diabła, gdzie ta komórka, wrzeszczałam w myślach. W końcu udało się ją znaleźć. Odgarnęłam włosy na bok i wykręciłam numer. Po kilku sygnałach odezwał się przesłodzony głos ciotki Kate:

– I jak tam kochaniutka? Jak się udała wasza randka? Czyż to nie jest świetny kandydat na męża?

– Wspaniały! – rzuciłam z wielką ironią przez zaciśnięte zęby. – Szkoda tylko, że Mitchel jest pedałem.

– Och… Ten palant miał nic nie mówić! – krzyknęła Kate. 

Stanęłam jak wryta, omal nie potrącając staruszki, która wyprowadzała właśnie psa.

– Wiedziałaś?! – spytałam z totalnym zaskoczeniem. – Wiedziałaś, że jest… gejem i wysłałaś go do mnie?

– Jego matka wciąż przychodzi do mnie, by się wypłakać, więc chciałam jej pomóc... zrobić z niego h-e-t-e-r-o… – powiedziała Kate, akcentując ostatnie słowo. – Wspomniała nawet o jakichś egzorcyzmach. Ty wiesz, że kościół leczy z bycia homosiem?

– Co takiego?! – palnęłam.

– No mówię ci! Sama nie wierzyłam w to, co mi powiedziała, ale to prawda. Nawet w Internecie o tym piszą. Te egzorcyzmy to poważna sprawa! Ostatnio nawet zastanawiałam się, czy…

– Cholera! – przerwałam jej. – Nie o tym mówię! Zamierzałaś wykorzystać mnie do tego, by zrobić z jakiegoś gościa hetero? Świetnie! 

– Nie denerwuj się, słonko… – świergotała Kate swoim cukierkowym głosem.

– Nigdy więcej – syknęłam głośno do telefonu i rozłączyłam się. 

Ludzie którzy mnie mijali obrzucali mnie piorunującymi spojrzeniami, a niektórzy z nich mruczeli do siebie coś pod nosem. Może trochę przesadziłam, wrzeszcząc do telefonu, ale wcale tego nie żałowałam. Byłam wściekła i musiałam wyładować swoją złość.

Starałam się nie zwracać na nich uwagi. Mknęłam przed siebie, udając się w stronę parkingu, gdzie stał mój samochód. Wsiadłam do starego forda i ruszyłam z piskiem opon w stronę domu.

* * *

4 komentarze:

  1. „ Po przez odbycie tylu randek moja pewność siebie wzrosła do maksimum” - czegoś tu za dużo na początku.

    Hej, całkiem fajne to opowiadanie. Zabawne, lekkie, z dystansem i ciekawe. Do końca zastanawiałam się, czy Mitchel okaże się jednak jakaś szkolną miłością albo nie tym chłopakiem, dla którego przyszła, czy też po wyjściu z restauracji Jeniffer wpadnie na kogoś innego. Wszystkie teorie okazały się jednak błędne, a zakończenie realistyczne.
    Swoją drogą nie dziwię się, że Jen ma problem ze znalezieniem chłopaka, trochę negatywnie jest nastawiona od początku, hahaha.
    Kryminał czy fantastyka? Hmm... ciężkie pytanie, ale z chęcią poczytam twoją nową historię. A także Wrota Nocy, jak już wrócą.

    Pozdrawiam,
    G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, muszę coś tam poprawić, bo przekombinowałam :P
      Dzięki za komentarz, pozdrawiam również :)

      Usuń
  2. Poczytać... Hm, nic od ciebie. I będzie git ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie co tutaj robisz, pisząc dodatkowo z anonima? :)

      Usuń